Autentyczne historie
Nasze znaczy lepsze
Gotuje od zawsze. Miłość do kuchni płynie w jego krwi. Wskrzesza zapomniane przepisy, prowadzi eventy i zajęcia z gotowania dla dzieci i młodzieży. W nawiązaniu do maksymy Konfucjusza „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu” można powiedzieć, że nie pracuje, bo gotowanie to jego pasja. Adam Kozanecki opowiada nam o zdrowym żywieniu i roli produktów regionalnych w kuchni.

Adam Kozanecki. Fot. Piotr Witas
Czy tradycyjna kuchnia polska jest zdrowa? Jak dziś wygląda zdrowe żywienie?
Zdrowe odżywianie to zróżnicowane odżywianie. Najlepiej jeść to, co w danym sezonie daje nam przyroda. W mojej kuchni zazwyczaj każdego dnia je się coś innego.W przypadku nadmiaru przygotowanych posiłków umiejętnie sprawiamy, aby potrawa miała swoją kolejną odsłonę.
Czy moda na zdrowe żywienie przeminie?
To od nas zależy, czy nasze odżywianie będzie zdrowe. Moda na zdrowe odżywianie nie minie. Dzisiejsze trendy w gastronomii pokazują, że najlepsze jest to, co naturalne, ekologiczne, pełne tradycji.
Produkt regionalny znaczy zdrowy? Co tak naprawdę oznacza ta nazwa?
Produkty regionalne to najlepsze, co możemy wybrać.Znamy ich pochodzenie, sposób wytwarzania. Takie produkty najczęściej opierają się na tradycji i sekretnych recepturach. Regionalne przetwory czy gotowe wyroby spożywcze mają w sobie taką moc, która mówi nam o tym, że jednak nasze znaczy najlepsze.
Czy stosowanie produktów lokalnych w nowoczesnej kuchni to dobry kierunek dla restauratorów?
Oczywiście, że tak. Restaurator do bardzo trudny zawód. Trzeba być na topie. A w dzisiejszych czasach, w życiu pełnym biegu, w dobie mediów to dość trudne. Konkurencji jest wiele. Wykorzystywanie produktów lokalnych w nowoczesnej kuchni daje nam czasami pewną przewagę, ponieważ wiemy, że nigdzie indziej nie spotkamy się z danym produktem.
Był Pan jurorem na Festiwalu Smaków. Która z trzech kategorii, tj.wygląd, smak, zapach, jest dla Pana najważniejsza?
Pierwsze jedzą oczy, potem zwracamy uwagę na zapach, a dopiero ostatecznie próbujemy danie i oceniamy jego smak. Finalnie najważniejszy jest smak. Bo jeżeli coś jest pyszne, a wygląda nie najlepiej, może się obronić, i wizualny obraz potrawy odchodzi na bok.
Czy Uniejów obrał dobry kierunek? Promocja miasta poprzez jedzenie, zespolenie restauratorów i lokalnych przedsiębiorców?
Jak wiemy, jedzenie i wspólne biesiadowanie integruje najlepiej. Idea wspaniała, a realizacja jeszcze lepsza.
Stół jednoczy. Czy brak wspólnych posiłków to nasze zaniedbanie, lenistwo, czy jednak ma to inne uzasadnienie?
To od nas zależy, czy umiemy wygospodarować kilka minut na wspólne posiłki z bliskimi. I uważam, że to tylko nasze zaniedbanie.
Dużo czasu spędza Pan z dziećmi, młodzieżą na warsztatach. Czy dzieciaki interesują się gotowaniem?Czy do tej„zabawy” trzeba się dobrze przygotować?
Praca z dzieciakami i młodzieżą w kuchni jest bardzo odpowiedzialna. Oczy trzeba mieć dookoła głowy.Jest to jednak zabawa, której towarzyszy dużo uśmiechu i radości. Dzieciaki lubią pracę w kuchni. A dobrze przygotowane warsztaty dostarczają im mnóstwo pozytywnej energii.
Gotowanie to…swoboda, sztuka i pasja. Czy dla Pan to również pasja? Od kogo się Pan uczy?
Gotować każdy może, raz lepiej, raz gorzej. Jeżeli wkładamy w to wiele miłości i pasji, to każde nasze danie będzie radowało podniebienie. Uczę się każdego dnia. Bazową wiedzę nabyłem w rodzinnym domu, a pozostałe umiejętności dzięki spotkaniom z przyjaciółmi, podróżom, warsztatom i stażom pod okiem doświadczonych szefów kuchni.
Rozmawiała Joanna Gontarz
Moc Ambasadorów
Nie tylko turystyką Uniejów żyje, bowiem włodarze miasta promują również aktywność fizyczną, wspierając młodych, utalentowanych sportowców. Podgrzewane boiska im. Włodzimierza Smolarka to nie wszystko. Są wśród nas także Ambasadorzy, którzy reprezentują Uniejów poza granicami kraju. Oto oni!

Marcin Tybura
Niezwykły talent, pasja i ogromne zaangażowanie w realizację swoich marzeń – to tylko kilka słów, którymi można opisać osobowość Marcina Tybury (ur. 9 listopada 1985 r.), silnego, polskiego wojownika mieszanych sztuk walki (MMA). Jego dom rodzinny położony jest w Gminie Uniejów, gdzie mieszka do dziś. To życiu na wsi zawdzięcza możliwość wypracowania w sobie wytrwałości, siły psychicznej i fizycznej, a także posiadanie ogromu wartości, które przekazała mu rodzina. Przygodę z MMA rozpoczął w 2011 r. od wygranej walki na Mistrzostwach Polski w MMA w Chorzowie. Od tamtej pory osiąga sukcesy: zwycięstwo w turnieju M-1 Grand Prix 2013 oraz trzykrotna wygrana w rankingu walk w UFC. Dzięki wsparciu rodziny, bliskich i fanów ma w sobie ogromną motywację do dalszego rozwoju. Jak sam mówi, często dostaje wsparcie od mieszkańców Uniejowa oraz ludzi, których osobiście nie zna i którzy wykazują patriotyzm lokalny. Wyznał też, że kibiców ma na całym świecie, ale w regionie Uniejowa najwięcej.
Marcin, skąd w Tobie tyle siły?
To trudne pytanie. Jeśli chodzi o siłę fizyczną, to wcale nie należę do silnych zawodników w wadze ciężkiej, więc często uważa się, że moi zawodnicy mają przewagę nade mną.
Jak to? 16 zwycięskich walk za Tobą!
Często przeważają nade mną taktyką, dlatego muszę improwizować, żeby inaczej rozwiązywać te walki. A skąd taka siła we mnie? Od dziecka jestem przyzwyczajony do ciężkiej pracy – wychowywałem się na wsi położonej w gminie Uniejów.
A siła psychiczna? Z pewnością przydaje się w walce.
Siła psychiczna przydaje się czasami bardziej niż fizyczna. Zdarzało się, że widziałem mocnych zawodników, którzy przed walką się wypalali. Powstała jakaś blokada wewnętrzna i nie mogli ruszyć z miejsca. Myślę, że siła psychiczna jest wrodzona.
Wybrałeś akurat taki rodzaj sportu, w którym siła psychiczna jest raczej na pierwszym miejscu. Zbyt wrażliwa osoba z pewnością nie odnalazłaby się w takiej dyscyplinie.
Często wydaje się, że ktoś ma silną psychikę i w życiu potrafi to pokazać, a podczas walki okazuje się, że nie do końca sobie radzi. Ja zawsze zachowywałem spokój w trudniejszych sytuacjach życiowych, nigdy nie panikowałem. Od połowy mojej zawodowej kariery współpracuję z psychologiem sportowym. Moim zdaniem jest to siła, którą trzeba mieć od urodzenia. Można nad tym pracować, ale jeśli się tego nie ma, niestety nie da się tego nauczyć.
(fragment rozmowy z dnia 22.08.2017 r. przed walką z FabricioWerdumem)
Messi z spódnicy
Ewa Pajor (ur. 3 grudnia 1996 r.) to bardzo młoda, ale wybitnie uzdolniona i ambitna sportsmenka, mieszkanka gminy Uniejów. Piłka nożna towarzyszyła jej od dziecka. Marzenia o karierze piłkarki zaczęły się urzeczywistniać w chwili, gdy rozpoczęła treningi w Medyku Konin bezpośrednio po ukończeniu szkoły podstawowej. Potem osiągała już coraz większe sukcesy. Debiut najmłodszej piłkarki w historii ligowych rozgrywek w Ekstralidze dał jej szansę na zaprezentowanie swoich talentów. Nie bez powodu nazwano ją „Messim w spódnicy” po zwycięskim występie z reprezentacją na Mistrzostwach Europy w 2013 r., co zostało zwieńczone nagrodą UEFA Under-17 Golden Player dla najlepszej piłkarki w Europie. Dziś występuje na pozycji napastniczki w pierwszym składzie czołowej, niemieckiej drużyny VfL Wolfsburg, i z dumą strzela bramki. Dzięki temu jej wizerunek jest coraz bardziej rozpoznawalny zarówno w Polsce, jak i w Europie. Uwielbia wracać w rodzinne strony i, jak sama twierdzi, jest dumna z tego, że może reprezentować Gminę i Miasto Uniejów.

Ewa Pajor
Pamiętasz, kiedy pierwszy raz w Twojej głowie pojawiła się myśl: „Piłka to jest to, co chcę robić”?
Odkąd pamiętam, piłka wypełniała moje myśli. Zawsze chciałam wychodzić na podwórko i grać ze szkolnymi kolegami.
To oznacza, że piłkę masz już we krwi. Jak często wracasz w rodzinne strony?
Dwa razy w roku na dłużej. Wtedy, kiedy mamy przerwę, zarówno latem, jak i zimą. Przyjeżdżam wówczas do domu na dwa tygodnie. Jeśli mam zgrupowanie reprezentacji Polski, to jedynie na jeden dzień, na parę godzin.
W wielu wywiadach bardzo często padało określenie „Messi w spódnicy”. Czasem można było odnieść wrażenie, że negatywnie na nie reagujesz.
To tylko wrażenia. Wiadomo, że moim idolem jest Ronaldo i to jest mój wzór. Ale jestem dumna z tego, że nazwano mnie tak po Mistrzostwach Europy.
Swoją markę również doskonale wypracowujesz. Ewa Pajor jest już znana zarówno w Polsce, jak i w Europie.
Cieszę się, że w Polsce nie tylko moja osoba, ale i piłka nożna kobiet jest coraz bardziej rozpoznawalna i dążymy do tego wszystkie, aby na nasze mecze przychodziło parę tysięcy kibiców i żeby nas dopingowali. Na pewno to pomaga bardziej niż gra na pustym stadionie. Do tego wytrwale dążymy.
(fragment rozmowy z dnia 01.10.2017 r.)
Rozmawiała Dominika Rospara